Choroba nie pojawia się nagle. Na swój stan zdrowia często sami „pracujemy”. Pomimo tego, że jestem wegetarianinem i nie jem produktów zwierzęcych, jakiś czas temu na moim talerzu było bardzo mało świeżego, surowego pożywienia – warzyw i owoców. Po całym dniu fizycznej pracy, często do późnego wieczora, siedziałem przy komputerze. Zdarzało mi się zasnąć przy biurku i tak spać do północy. Były też okresy, kiedy bardzo mało ruszałem się i jadłem kiepskie, mocno przetworzone, czyli bezwartościowe jedzenie. Kilka lat temu stwierdzono u mnie niewydolność krążenia kończyn dolnych, przez co nosiłem podkolanówki uciskowe drugiego stopnia.
Bez wcześniejszych oznak, że w moim chorym na niewydolność krążenia organizmie tworzy się nowa choroba, w lutym 2021 roku nagle zdrętwiały mi nogi – od stóp do kolan. Nie miałem w nich czucia, nie potrafiłem chodzić. Nie wiedziałem, co się dzieje – biłem się pięściami po łydkach, żeby przywrócić krążenie, ale to nie pomagało. Przestraszyłem się, nie miałem pojęcia, co mi dolega. Wezwałem pogotowie. Na szczęście w szpitalu spotkałem bardzo dobrego angiologa, który zlecił specjalistyczne badania. Po zdiagnozowaniu zakrzepicy tętniczej powiedział, że miałem wielkie szczęście, iż zakrzep nie przemieścił się do mózgu. Moje leczenie polegało na tym, że 2 razy dziennie robiłem sobie zastrzyki w brzuch na rozrzedzenie krwi. Zalecono mi chodzenie jednym ciągiem minimum godzinę dziennie. Jednak nogi tak bardzo mnie bolały, że z trudem pokonywałem odległość kilku kroków od łóżka do łazienki. Musiałem spać z nogami opuszczonymi za łóżko, ponieważ leżenie z nogami wyciągniętymi w pozycji horyzontalnej sprawiało mi ból, który nie pozwalał mi spać. Wiedziałam, że tak dalej nie mogę funkcjonować, a zalecenia lekarze nie prowadziły do powrotu do zdrowia. Przypomniałem sobie o uzdrawiającym działaniu Postu Daniela, czyli diecie warzywno – owocowej dr Ewy Dąbrowskiej. Co roku jeździłem profilaktycznie na taki Post. Znalazłem najbliższy turnus na początku marca 2019 i pojechałem tam ratować swoje zdrowie. Podczas tego Postu oczyszczają się jelita, usuwają toksyny z organizmu i rozrzedza się krew. Już po kilku dniach potrafiłem przejść 100 metrów z pierwszego piętra, od pokoju do stołówki i drugie tyle w drodze powrotnej. Była to dla mnie nadal „wyprawa życia” i spory ból. Podczas każdego takiego spaceru musiałem robić kilka odpoczynków. Jednak każdego dnia było coraz lepiej. Na turnusie powrócił do mnie temat Zielonek (piłem sok z Jęczmienia jakiś czas temu). Zrozumiałem i poczułem, że sok z młodej trawy Jęczmiennej oraz alga Chlorella, to pożywienie, które może mi pomóc – ożywić moje nogi i przywrócić prawidłowe krążenie. Zaraz na drugi dzień włączyłem do swojej diety sam sok z Jęczmienia. Już podczas turnusu wypijałem dwie, a po kilku dniach, trzy szklanki zielonego soku przygotowanego z 2 kopiatych łyżeczek do herbaty (gęsty Jęczmień bardzo mi smakował w tamtym czasie). Już po tygodniu intuicyjnie odstawiłem jedzenie warzyw. Zjadałem jeden, dwa niskocukrowe owoce i piłem sok z Jęczmienia. Nie odczuwałem głodu i wierzyłem, że Zielonki mi pomogą. I tak było. Z dnia na dzień czułem się coraz lepiej. Po zakończonym turnusie do mojej diety włączyłem też algę Chlorellę. Nadal kontynuowałem swój „zielony post”. W ciągu dnia zjadałem tylko 2-3 jabłka i grejpfruta. To mi wystarczało.
Codziennie, przez trzy miesiące, wypijałem 5 szklanek zielonego szejka, z których każdy przygotowany był z kopiatej, dużej łyżeczki Jęczmienia (teraz smakował mi w mniejszej koncentracji) i takiej samej ilości Chlorelli w proszku.
Czułem się coraz lepiej i co bardzo ważne – nie miałem już ochoty na słodycze i cukier! Kiedy wprowadziłem do diety zwykłe, codzienne pokarmy, nadal nie ciągnęło mnie do słodkiego. Robiąc zakupy, czytałem składy artykułów spożywczych i wybierałem te, które nie zawierały cukrów oraz innych substancji słodzących.
W czerwcu 2021 roku drugi raz pojechałem na Post Daniela, który odbywał się na granicy Białego Dunajca i Szaflar. Podczas tego postu, oprócz owoców typu jabłka i grejpfruty, wypijałem około 1,5 – 2 litry soku z młodej trawy Jęczmiennej i około litra wody z sokiem z trzech cytryn.
Codziennie chodziłem na 2-godzinne (50/50 góra, dół) spacery z kijkami Nordic Walking. Raz czy dwa razy wybrałem się na długi spacer do wsi Ząb. Raz na przełaj po drugiej stronie Zakopianki, przez łąki, dziki zarośnięty las i strumień na dnie stromego jaru do wsi, po drugiej stronie wzgórza. Zdecydowałem się też wziąć udział w łatwej wędrówce na Kalatówki. Szliśmy wtedy w obie strony około 3-4 godzin. To prawdziwy przeskok od ciężkiej choroby w stronę zdrowia. A przecież nie tak dawno, bo 4 miesiące wcześniej z ledwością poruszałem się po własnym mieszkaniu…
Od momentu stwierdzenia u mnie zakrzepicy tętniczej minęło ponad 2,5 roku. W tej chwili jestem sprawny w 99%. Czuję się zdrowy i mogę wykonywać wszystkie czynności, które wykonywałem przed lutym 2019 roku. Zacząłem ruszać się rekreacyjnie: znowu mogę jeździć na rowerze, zdarza się, że chodzę po łatwych szlakach górskich. Byliśmy z żoną nad Smreczyńskim Stawem, na końcu Doliny Kościeliskiej. Co prawda, w lewej stopie czasem drętwieją mi palce i śródstopie, ale mogę chodzić do pracy i wykonywać swoje ulubione zajęcia. Pracuję w warsztacie przy naprawie maszyn kolejowych. Jedyne ograniczenie jest takie, że nie mogę już na nie wchodzić i muszę pracować tylko na stabilnym podłożu. Niestety nikt nigdy nie powiedział mi i nikomu nadal nie mówi się, że praca na torach kolejowych oraz przy naprawie brudnych kolejowych maszyn jest jedną z bardziej toksycznych. Na szczęście mam Chlorellę pyrenoidosę, która oczyszcza mnie każdego dnia z metali ciężkich i wszelkich innych toksyn.
Obecnie moja dieta wygląda zupełnie inaczej. Standardowo – rano i wieczorem jest zielono. Czasem wypijam nawet 1,5 litra Zielonek dziennie. Jem też zdecydowanie więcej warzyw i owoców oraz pełnowartościowego pożywienia niż w latach wcześniejszych (przed chorobą). Mam więcej energii w pracy i na co dzień. Nie czuję się zmęczony jak dawniej. Zielona Żywność tak działa, że zakwasy, które normalnie miałbym po ciężkim dniu, jakby się rozpływają. Od czasu do czasu, kiedy czuję, że moje ciało potrzebuje mocniejszego oczyszczenia, robię sobie kilkudniowy post na samych Zielonkach.
Nadal nie mam ochoty na słodycze, nawet gdy przez kilka dni nie piję soku z młodej trawy Jęczmiennej. Mój organizm jest na tyle oczyszczony i odżywiony tym zielonym pokarmem, że nie „woła” o niezdrowe przekąski. Bywają dni, kiedy cały dzień nie jestem głodny, bo spożywane Zielonki dostarczają wszystkich potrzebnych mojemu ciału składników odżywczych. Nie rzucam się na jedzenie jak wygłodniały wilk.
Razem z zakrzepicą tętniczą zniknęła też niewydolność krążenia kończyn dolnych i nie muszę już nosić uciskowych podkolanówek.
Nie życzę nikomu, aby musiał, podobnie jak ja, przejść ciężką chorobę, by zmądrzeć. Warto mądrze wybierać już dzisiaj. Dla tych, którzy mają odwagę na zmianę, polecam Zielony pokarm – wysokiej jakości i czysty Jęczmień z Chlorellą, a także suszone w całości, w niskiej temperaturze owoce Borówki i Żurawiny, profilaktycznie, np. na prostatę. Od czasu do czasu dobrze jest dodać do soku z Jęczmienia suszone soki z organicznej Marchwi i Buraka. Są one źródłem wielu cennych składników, których znikome ilości występują w warzywach dostępnych w sklepie, uprawianych na nawozach sztucznych.
Michał jest profesjonalnym i aktywnym doradcą Zielonej Żywności. Jeśli jego historia jest Ci bliska, zmagasz się z podobnymi problemami i chcesz zastosować sok z trawy Jęczmiennej i Chlorellę możesz skontaktować się z nim bezpośrednio.
Michał Sumera: michal.kursy@gmail.com, tel. 725 005 898 (po południu i wieczorem)